Żeby nie było, mebli idealnych nie ma, przynajmniej idealnych dla każdego. Ale projektując meble dla ludności, zawsze staram się, żeby były one jak najbliżej ideału dla tejże konkretnej. Na palcach jednej ręki mogę policzyć meble, które ostatecznie były w tym sensie idealne w 100 procentach. Zazwyczaj niezbędny jest kompromis. I najczęściej ze względów finansowych. Ale ponieważ jestem sfiksowana na punkcie mebli, to wciąż poszukuję swojego ideału. To taka moja mała prywata będzie.
Wiesz czego mi brakuje?
Stołu. To znaczy stół mam, ale taki spadkowy, stary i brzydki, chociaż pamięta on moje lata szczenięce, to ja go nie darzę zbytnim sentymentem. Nie zaprojektuję sobie stołu takiego, jakiego potrzebuję. Porozmyślam sobie o stole moich marzeń. Może kiedyś będzie mi dane taki posiadać…
Jaki chcę mieć stół? Hmm, no jeszcze nie wiem. Zapomnę na razie o przestrzeni jaką posiadam i o kwestiach finansowych. Zacznę od tego, jaka jestem. Jestem wygodnicka i dosyć leniwa. To oznacza, że stół ma być wygodny i łatwy w obsłudze, nie nastręczać problemów (typu czyszczenie codziennie szklanego blatu którego nota bene nie wykluczam). Chyba zacznę od jego wielkości. Skoro nic mi tej wielkości nie ogranicza, to skupię się na tym ile osób będzie przy nim jadało/siedziało/spędzało czas. Albo nie, zacznę od tego, jak ja sobie wyobrażam, do czego mi ten stół będzie potrzebny. Myślałam, myślałam i wymyśliłam:
BĘDĘ JADAĆ TAM ŚWIĄTECZNE OBIADY – odkrywcze, co nie?
BĘDZIEMY CAŁĄ RODZINĄ UKŁADAĆ PUZZLE – w zimowe wieczory
BĘDZIEMY CAŁĄ RODZINĄ GRAĆ W PLANSZÓWKI :)))
BĘDĘ ROBIĆ PLANSZE DO SZKOŁY ZE SWOIMI DZIEĆMI– robi się jeszcze takie rzeczy?
KOLACYJKI Z PRZYJACIÓŁMI – oczywista oczywistość
Kurczę, sama nie wiem, co jeszcze. Trudne to to, tak wybiegać w przyszłość. Zapewne wyjdzie w praniu, co jeszcze będę robić na tym stole. No dobra, wiem, ale nie powiem, bo to nieprzyzwoite jest. Jedno jest pewne, musi być bardzo solidnej konstrukcji :).
W moim domu rodzinnym życie toczyło się właśnie wokół stołu. Był tak umiejscowiony, że siłą rzeczy był centrum życia rodzinnego. Gdzie nie pójdziesz, tam zawsze wleziesz na ten stół. I jakoś tak mi naturalnie przyszło, że stół jest w domu ważny. To nie znaczy, że postawię go sobie w centralnej części domu i będzie on rozmiaru lotniska. Co to, to nie. Jestem zbyt leniwa, żeby to lotnisko jechać codziennie ścierką. Poza tym głupio chyba tak usiąść całą rodziną (sztuk 4 osób) w jednym końcu, albo, co gorsza rozsadzić się po przeciwległych krańcach 4-metrowego stołu.
-Kochanie, proszę podaj pieprz.
-Och, już, już. Czekaj, nadam na poczcie.
Dla mnie najlepszą opcją będzie, jeżeli stół będzie na tyle mały, żeby machnąć go szmatką na dwa machy i na tyle duży, żeby swobodnie przy nim zjeść bez rozkładania do 4 metrów, gdy wpadną przyjaciele/ rodzice/ teście – w tej kolejności. Powiedzmy 6 osób wszystkich.
Co ja tak o tych czterech metrach ciągle?
No, bo fajnie by było ten stół rozłożyć od czasu do czasu, gdy hołota zjedzie na święta (jak to mawia moja ciocia, gdy w okresie świątecznym nie ma gdzie zaparkować pod jej klatką – ciociu, macham rączką 🙂 ). Zatem dla ilu osób ma być miejsca przy moim wymarzonym stole? Zaraz, niech policzę: 1, 2, 3 plus 2 razy 2, plus 1 razy 3, może jeszcze T. się ożeni, to kolejne 2, jak się zadzieci to kolejne 2 , to wszystko razy pi 3,14 do potęgi drugiej i wyciągnięty pierwiastek 3 stopnia….yyy… emniemniem… około 18 osób :). To tak gdyby wszyscy chcieli naraz się do mnie zwalić.
To ile w końcu metrów ma mieć ten stół?
Żeby było wygodnie, to zakładam, że nakrycie dla jednej osoby zajmuje 40 x 60 cm. Siadając naprzeciwko siebie, mamy swoje nakrycie 40 cm i pośrodku chcę zostawić pas około 20-25 cm na półmiski, kociołki i takie tam. To daje mi szerokość stołu 100 cm. A jak z długością? Zakładam, że te 6 osób, dla których będzie stół na co dzień, siedzieć będzie naprzeciwko siebie. Nikogo nie przewiduję w szczycie stołu. Więc wychodzi 180 cm stołu na co dzień. A jak od święta? A tu już widzę siebie u szczytu stołu. Więc 2 osoby w szczytach i po 8 osób po bokach to daje mi 560 cm blatu.
Buahahaha.
Właśnie sama wyśmiałam swoje marzenia o stole. Dobra, schodzę na ziemię. Wcale nie musi być to 18 osób. Przecież nie zaproszę wszystkich naraz. Nie jestem masochistką. Wręcz przeciwnie. Jestem bardzo wygodnicka i nie lubię sobie robić za dużo roboty. Więc tak racjonalnie będę sobie gości dawkować :). Myślę, że naraz mogę mieć przy stole 12 osób razem z domownikami.
Zatem 2 osoby w szczytach i po 5 po bokach to będzie 380 cm. No, brzmi to rozsądniej. Jak będzie więcej wiary to będziem się ściskać, a dzieciaki usadowimy osobno. Tak to widzę. A tak nawiasem mówiąc to wyszły mi te cztery metry, które strzeliłam wcześniej. Efekt niezamierzony. Ale jakoś tak mam, że potrafię oszacować pewne rozmiary pewnych mebli.
Co jeszcze wezmę pod uwagę? No wiadomo, wygląd! I jeszcze sprawy praktyczne i ułatwiające życie, bo ma być po prostu wygodnie i bezproblemowo 🙂
Co mnie wkurza, gdy siedzę przy stole w większym gronie?
Po pierwsze to, że szklanki się mylą, ale zakładam że odpowiedni kaliber załatwi sprawę. Kaliber stołu ma się rozumieć. Po drugie, jak trafię w niewłaściwe miejsce, to nie mam co z nogami zrobić. Czyli jak trafię na nogę od stołu. I siedzę w takim rozkroku, a nie znoszę tego, bo co prawda do pani Jaworowicz to mi daleko, ale urodziłam się z nogą na nodze. Pół biedy jak mam spodnie, ale w kiecce to już tak jakoś dziwnie mi. Dlatego jestem wielką fanką stołów na jednej nodze i mój idealny stół też będzie na jednej nodze.
Co poza tym?
Materiał z jakiego ma być zrobiony ten stół. Tu jest kilka kwestii bardzo istotnych, w końcu będę na niego patrzeć przez wiele lat (mam nadzieję)! Pominę na razie to co mi się podoba, a co nie. Zacznę od tego, że o meble potrafię odpowiednio zadbać. W końcu kto jak nie ja! Ale jednocześnie intensywnie użytkuję je. Zatem materiał musi być naprawdę bardzo odporny. Nie łudzę się, że będzie niezniszczalny, bo takich nie ma. Ja potrafię zniszczyć wszystko. Ale tu się o blat rozchodzi. Żeby dał radę. Oczywiście, używam podkładek pod gorące, pod mokre i w ogóle pod obiad, ale nie cierpię nienawiścią czystą jak łza wszelakich obrusów. Nie, nie i jeszcze raz nie! Wykrzyczałam to patrząc na swój obecny stół przystrojony świątecznym obrusem (“miszcz” konsekwencji). Że już dawno po świętach? No wiem, wiem. Jutro zdejmę. Ad rem, czasem zdarza mi się zapomnieć jednak o podkładce i plama gotowa. A poza tym nie jestem w domu sama (na szczęście) i nie dam sobie ręki uciąć, że pozostali domownicy będą się pilnować. Zwłaszcza ci mocno nieletni. To co, może blacik od razu zniszczony, żeby szkoda nie było? Pomyślę o tym jutro (by Scarlett O’Hara).
To tak na do widzenia jeszcze małe podsumowanko:
Stół ma być prostokątny rozkładany o wymiarach 100 x 180 (do 380) cm. Ma się lekko łatwo i przyjemnie rozkładać i stać niczym bocian na jednej nodze. Materiał ma być niezniszczalny, odporny na mnie i moją rodzinę, albo od razu podniszczony wizualnie. Z takimi informacjami udałabym się do stolarza, gdybym chciała stół marzeń zamówić. Do stolarza też nie pójdę, co najwyżej do stolarni na drugim końcu korytarza 🙂.